sobota, 6 października 2012

Dzienniczek ucznia

W "draftach" czeka na mnie kilka jeśli nie kilkanaście do-napisania postów, każdy na jakiś wzniosły temat, pseudowykład na niewątpliwie interesujący dla trzech ludzi w Europie temat.

Może je kiedyś napiszę i opublikuję, a może kiedyś nauczę się japońskiego, albo śpiewać całe Major-General's Song, albo skończę którykolwiek z niemal teraz tysiąca zaczętych przeze mnie projektów programistycznych. A może nie, a może zaakceptuję falę "moża", falę lenistwa i prokrastynacji, a i tak będę szczęśliwy.

Ale ja nie o tym, tylko o moim dzienniczku ucznia z lat '95/'96, czyli klasy pierwszej podstawówki (tak, wiem, bachor ze mnie). Wygrzebałem go spośród niezrozumiale zachowanych przez moich rodziców zeszytów z czasów mej świetlanej edukacji.

Pierwsze co się rzuca w oczy (oprócz starannie wypełnionych rubryk strony pierwszej kwadratowym i niemal technicznym pismem mojego dziadka) puste miejsce obok "zawód i miejsce pracy ojca, tel.". Przyznam szczerze, wczesne wspomnienia związane z moim ojcem są "few i far between", jak mówią anglojęzyczni, więc nie mam zielonego pojęcia kiedy mój ojciec wrócił "za pracą" do swojej ojczystej Palestyny, ale najwyraźniej było to zanim trafiłem do podstawówki.

Pierwsza strona pierwszego przedmiotu mojego pierwszego dzienniczka prorokowała historię mojej przyszłej edukacji, w tej klasie jak i wszystkich następnych.
Pierwsze dwie oceny to szóstki, dwie następne to piątki, a dwie następne jedynki. Kilka następnych to przeplot od 6 do 4, przy czym wszystkie szóstki na tej stronie to szóstki z czytania. Jejku jej, jak dużo można się o człowieku dowiedzieć z jego pierwszego dzienniczka.

Środowisko - jeden i cztery. No cóż. Matematyka - pięć piątek, co się przez parę następnych klas miało nie zmienić. Technika - piątki i czwórki. Co robiliśmy na technice? Nie wiem. Co ja z niej pamiętam? Ha ha, dobre. Plastyka - same piątki, z okazjonalnymi minusami. Jakim cudem, nie wiem. Z drugiej strony, muzyka - samotna jedynka. Normalnie jakby ktoś mnie intymnie znał. WF, przepraszam, "KULTURA FIZYCZNA" tym maszynowym gdyby nie chybot pismem, świeciła podejrzanie pustkami.

Kilkanaście pustych stron później, i trafiamy na najważniejszą część ghassanowego dzienniczka - "UWAGI O UCZNIU". I tylko dwie strony, ah naiwność twórców dzienniczków. Dopiski moje.

"Ghassan w czasie lekcji rozmawiał z kolegą, mimo wielokrotnych uwag nauczyciela." Zwróćcie na to uwagę, może odkryjecie pewien motyw.

"Ghassan w czasie lekcji cały czas mówi do siebie lub do kolegi."

"Ghassan nie potrafi utrzymać porządku na ławce. Widzisz Asiu? Niereformowalny jestem. Po przerwie śniadaniowej w dalszym ciągu leży na ławce (i będą tam leżały przez następne 13 lat) nieskończona kanapka, papiery i stoi napój. Oprócz tego wciąż kreci się i odwraca do kolegi. Proszę porozmawiać z dzieckiem na temat jego zachowania." - nie ma chyba bardziej podsumowującego moje podejście do szkoły akapitu niż ten. Nic, ale to absolutnie NIC się nie zmieniło przez 6 lat podstawówki, 3 gimnazjum i 4 liceum. Idźmy dalej.

"Ghassan w czasie przerwy biega po korytarzu i szarpie kolegów za bluzkę (tylko jedną na wspólne mieli?), ciągnie za ręce."

"Brak zeszytu do j. ang." Ha ha. Zeszyt do angielskiego. Dobre. W życiu zapisałem może z 5 stron z angielskiego, łącznie.

"Ghassan nie reaguje na uwagi nauczyciela. Wstaje w czasie lekcji z krzesła i pisze to tablicy." A po czym miałem pisać, jak po zeszycie i ławce mi zabroniliście?

"Ghassan w czasie lekcji kult. fiz. uderzył koleżankę w twarz." Przyszłe potencjalne partnerki, miejcie się na baczności.

"W czasie lekcji matematyki Ghassan czytał gazetę. Nie przyniósł na zajęcia zeszytu." Inteligent zasrany się znalazł.

"Proszę na jutro tj. 24.01. br dać dziecku nowe opakowanie plasteliny i podkładkę." Stare zjadł.

Na samym dnie drugiej strony znanym nam już krojem pisma dopisane "- VERTE -". Dla niezaznajomionych z łaciną, oznacza to "odwróć", a polecenie to było konieczne, jako że...

Na końcu dzienniczka, starannie wycięte z papieru i stworzone maszyną do pisania, wklejone były trzy dodatkowe strony "UWAG O UCZNIU". Trzy, możecie zrozumieć że rodzice już w tym momencie stracili nadzieję na normalnego syna.

"W czasie lekcji Ghassan samowolnie chodzi po klasie i rozmawia z dziećmi." Jakby nie odpowiadali to może bym im spokój dał.

"Proszę zaopatrzyć dziecko w zeszyt do nut." Bo mu się przyda. Bo każdy po muzyce w pierwszej klasie czytać nuty kurwa potrafi.

"Brak zeszytu do j. ang." Tak, wiemy, jezu.

"Podczas lekcji muzyki Ghassan nie uważa, nie pracuje z grupą i nie potrafi odpowiedzieć na pytanie nauczyciela." Nie, nie wiem kto lepszy, Lennon czy McCartney.

"W czasie koncertu muzycznego Ghassan rozmawiał z koleżanką. Pomimo tego, że sam nie uważał, to również przeszkadzał innym w odbiorze muzyki." Zamiast kulturalnie jak polak kuncertu słuchać, to jemu tylko dupy we łbie.

"Ghassan podczas lekcji nie uważa. Się motyw przewija, co nie? Kręci się na krześle, odwraca się. Nie słucha poleceń nauczyciela. Dzisiaj nie przyniósł nowego podręcznika do języka polskiego." Jutro też nie przyniesie, cham.

"Podczas lekcji Ghassan rozmawia głośno z kolegą. Nie słucha nauczyciela, dlatego też oczekuje wielokrotnych powtórzeń poleceń. Na pewno dlatego? Na lekcji plastyki chodzi bez pozwolenia po klasie." Czy naprawdę tylko dla mnie szkoła od więzienia różniła się tylko koniecznością dostarczenia własnego jedzenia?

"Ghassan w dalszym ciągu odwraca się i rozmawia podczas lekcji." W dalszym ciągu no. Dajcie mu po dupie, może się nauczy żeby go ciekawiły nudne rzeczy!

"Dzisiaj Ghassan uderzył kolegę w brzuch, bez pozwolenia pomalował koleżance fragment pracy plast., poza tym podczas lekcji plastyki chodził po klasie i rozmawiał z dziećmi." A, no i uderzył kogoś tam, ale cholera to łażenie i gadanie ma się skończyć!

"Podczas lekcji bardzo często Ghassan prowadzi monolog, przeszkadzając innym dzieciom realizowaniu poleceń nauczyciela." Nie monolog, dialog. W końcu znalazł kogoś na poziomie do rozmowy.

No i na samym końcu, na podobnym do poprzedniego sposobie stworzonej i doklejonej stronie "ZAWIADOMIENIA", moim wielkim, koślawym, i nierównym pismem, niebieskim piórem które miało mi przynieść więcej kłopotów niż jest to rozsądne, dopisałem, z takiego czy innego powodu, bez żadnej dodatkowej informacji czy daty: "Lekcje jutro kończą się o 10:10".

Ah, gdyby tylko się wtedy skończyły.

To tyle.

2 komentarze:

  1. Fight the Power od lat wczesnych. Ciekaw jestem jak taki Ghassan wyglądał w podstawówce, masz jakieś foty?

    OdpowiedzUsuń
  2. Akcja poznana z opowieści (jako że sam na religię w gimnazjum nie chodziłem): religia, klasa gada, przeszkadza, generalnie jest źle. Zdrowo wkurzona nauczycielka (pamiętam że to kobieta była) podchodzi do jednego z uczniów. "Co ty tu robisz?!" Odpowiedział: "Modlę się". Nauczycielka wściekła jak siedem os wpisała mu uwagę do dzienniczka "Na lekcji religii uczeń się modli"

    OdpowiedzUsuń